Witajcie. Zamieszczam nowy rozdział z nadzieją, że się wam spodoba. Muszę wam się przyznać do tego, że jestem nieco rozczarowana waszą postawą. Ja ze swojej strony staram się pisać w miarę szybko, abyście wy - czytelnicy, nie musieli czekać zbyt długo. Prosiłam was o opinie, ponieważ jestem nowicjuszem. Wasze komentarze budują we mnie siłę do pisania, dlatego do momentu póki nie będę usatysfakcjonowana ilością komentarzy, nie wstawię nowej notki.
Miłego czytania.
3.
Miłego czytania.
3.
–
Gabinet Mistrza Eliksirów, Hogwart.
Świat
zawirował, gdy w zawrotnej prędkości zaczęli kręcić się wokół
własnej osi, jednocześnie czując jak kominek zasysa ich w swą
czeluść.
Tak
szybko, jak się zaczęło, tak szybko się skończyło, a ich stopy
równocześnie uderzyły w palenisko kominka. Severus był
przyzwyczajony do tego typu komunikacji, w przeciwieństwie do swej
towarzyszki.
Hermiona
była mało odporna na jakiekolwiek zawirowania, i jako dziecko nie
mogła nawet jeździć na karuzelach. Gdy tylko poczuła grunt pod
stopami, puściła swego nauczyciela i próbowała jak najszybciej
uciec z kominka. Nie zdążyła. Kilka rzeczy wydarzyło się
jednocześnie. Gdy próbowała wyjść, jej noga zahaczyła o
niedopalony kawałek drewna, a gwałtowne szarpnięcie jakie poczuła,
gdy nauczyciel próbował ochronić ją przed upadkiem na betonową
posadzkę spotęgowało mdłości, w efekcie czego zawartość jej
żołądka wylądowała na przodzie szaty mężczyzny.
–
Idiotka! – wrzasnął Snape, i niewiele myśląc puścił ją, co
spowodowało bolesny upadek dziewczyny na podłogę.
– Profesorze, przepraszam. Ja nie wiem jak to się mogło stać. –
Hermiona nie bardzo wiedziała, co może w tej sytuacji zrobić.
Czerwona ze wstydu, mimo dalszego osłabienia pozbierała się z
podłogi i lekko chwiejnym krokiem ruszyła w stronę Mistrza
Eliksirów. – Profesorze, ja od małego mam słaby żołądek,
zaraz pomogę panu to wyczyścić... gdzie jest jakaś ścierka?
–
Nie zbliżaj się do mnie Granger! – warknął. – I siadaj, bo za
chwilę rozwalisz ten durny łeb o posadzkę. – Silił się na
wściekły ton, jednak w tym momencie było mu tak niedobrze, że
zastanawiał się, czy sam nie zwymiotuje. Nie
była to kwestia samej odporności, bo w swym życiu Severus Snape
widział już nie takie rzeczy, sęk w tym, że każdy Mistrz
Eliksirów miał niebywale czujny węch, a ten wyjątkowy dar w
przypadku, gdy ma się pod nosem czyjeś wymiociny stawał się
przekleństwem.
Hermiona
zrobiła tak, jak jej kazał. Musiał być naprawdę wściekły.
Dziewczyna widziała, jak mężczyzna w jednej chwili zbladł i chyba
walczył sam ze sobą, aby jej nie potraktować jakąś paskudną
klątwą.
Severus
wyciągnął różdżkę, i celując w swoją pierś powiedział:
–
Chłoszczyć. – Wymiociny zniknęły, a on z ulgą zaciągnął się wolnym od ich zapachu powietrzem.
–
Granger, za znieważenie nauczyciela do końca naszej
pracy szorujesz kociołki.
–
Ale profesorze, to nie było zależne ode mnie. –
Dziewczyna była poirytowana, bo i dlaczego ma ponosić karę za coś,
co stało się przypadkiem.
–
Nie zamierzam z panią dyskutować, panno Granger. –
Machnął krótko różdżką, a w jego ręce pojawiła się
niewielka fiolka, którą podał dziewczynie. – Proszę to wypić,
to eliksir wzmacniający i wspomagający koncentrację. Jakoś nie
mam ochoty, by przez twoją nieuwagę moje laboratorium poszło w
cholerę.
Dziewczyna
szybko wypiła eliksir, i po chwili poczuła, że jej żołądek się
uspokaja i jest znów na swoim miejscu.
–
Jeszcze raz przepraszam, profesorze. To nie powinno było
się wydarzyć. – Spuściła wzrok na podłogę.
–
Na litość Merlina, Granger, jesteś dorosłą
czarownicą. Stało się i tyle, przecież cię za to nie przeklnę...
chociaż... – Sadystyczny uśmiech wykrzywił jego usta. Dziewczyna
momentalnie zbladła, a jej oczy rozszerzyły się w szczerym
zaskoczeniu i przerażeniu. – Po głębszej analizie uznaję, że
sytuacja po prostu nie miała miejsca. Było by zbyt dużo sprzątania
i papierkowej roboty.
–
Czyli nie muszę szorować kociołków? – jej głos
był tak pełen nadziei, że nie byłby sobą, gdyby nie sprowadził
jej szybko na ziemię.
– Granger, będziesz szorować te kociołki, o tym nie
zapomnimy. A jak w dalszym ciągu masz zamiar mnie męczyć durnymi
pytaniami i nie daj Merlinie jeszcze durniejszymi przeprosinami, to
na kociołkach nie poprzestaniemy. A teraz podnoś swój tłusty
tyłek i choć za mną.
– Tłusty? – oburzyła się Hermiona. – Tłuste, to są
pańskie włosy – dodała nieco ciszej.
– Mówiłaś coś? – Snape odwrócił się w jej stronę
i pytająco uniósł brew.
– Nie, zupełnie nic – skłamała.
Podszedł
do ściany i wykonał kilka skomplikowanych ruchów różdżką.
Przed nimi zmaterializowały się piękne, dębowe, ogromne drzwi.
Otworzył je na całą szerokość i zaprosił gestem do środka.
–
Witam w Jaskini Węża, panno Granger.
–
Profesorze, myślałam, że będziemy pracować w
szkolnej pracowni. – Hermiona była zszokowana i zdecydowanie
czuła się nie na miejscu w kwaterach swego nauczyciela.
–
Jak już wcześniej zostało ustalone, Granger, ty nie
myślisz. Nacisk jaki położył na ostatnie cztery słowa
spowodował że krew ją zalała.
–
A Pan co? Pozjadał wszystkie rozumy? Uważa pan, że
jest pan mądrzejszy od połowy czarodziejskiego świata, który
okrzyknął mnie najmądrzejszą czarownicą od czasu Roveny
Revenclaw. Nie mówię tego, by się pochwalić, mam po prostu dosyć
tego, że od momentu, gdy skończyła się ta cholerna bitwa i stanął
pan na mej cholernej drodze, nic innego
pan nie robi, tylko mnie obraża, lub wytyka mi brak wiedzy, o której
tak naprawdę nie ma pan zielonego pojęcia. Więc proszę z łaski
swojej wsadzić ten swój długi nochal w to, o czym ma pan pojęcie
– stwierdziła. – Najlepiej w kociołek, bo po to mnie pan tutaj
przywlókł.
Oczy
jej błyszczały gniewnie, a oddech miała przyspieszony. Ten wybuch
dużo ją kosztował. Już dawno nie straciła panowania nad
językiem, ale było warto.
Severus
stał przyglądając się jej z ciekawością. W gruncie rzeczy
podziwiał ją w tym momencie za jej odwagę... choć nie był do
końca przekonany, czy to odwaga czy głupota. Jednak jako naczelny
postrach Hogwartu nie mógł pozwolić na taką impertynencję wobec
swojej osoby.
– Panno
Granger, obraziła mnie pani w moim własnym domu, podniosła na mnie
głos, oraz używała języka, który nie przystoi pannie tak młodej.
W związku z tym oprócz mycia kociołków,
zajmie się pani również konserwacją składników z magazynku, bez
użycia magii. Ponadto zamykam pani dostęp do szkolnej biblioteki,
aż do odwołania. Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem po czym
wysyczał najbardziej jadowitym i lodowatym głosem na jaki go było
stać: -– Jeszcze jedno, panno Granger, jeszcze raz w taki sposób
zwróci się pani do mnie w moim domu, a będzie pani błagać, żebym
ją przeklął. Wiedział, że był dla niej surowy, i że jego
postawa ją przeraża, jednak jak inaczej miał nauczyć tę
dziewuchę dyscypliny.
Hermiona
w tym momencie wiedziała, że taki głos miał Severus Snape
śmierciożerca. Niechciany dreszcz grozy przebiegł jej po plecach.
Kiedy emocje całkowicie z niej opadły, wiedziała już, że przez
ten jeden wyskok będzie się musiała mieć na baczności.
Roześmiał
się w duchu i już wiedział, że wygrał.
Severus
machnął różdżką i pomieszczenie do którego weszli pojaśniało,
a wcześniejszy półmrok pozostał wspomnieniem. Hermionie, aż dech
zaparło. Stała w przedpokoju wyłożonym dębową boazerią, na
ścianach wisiały obrazy w zdobnych ramach, przedstawiające jakieś
nieznane jej sceny historyczne. Przedpokój nie był zbyt duży, a na
jego końcu znajdowały się schody.
–
Proszę za mną – powiedział, po czym skierował się
schodami w dół.
No
jakżeby inaczej – pomyślała Hermiona, idąc za nim. – Toż to
chyba trzeba było by być nienormalnym, by zrobić pracownię gdzie
indziej niż w lochach lub piwnicy. – Westchnęła mentalnie i
pomyślała, że nie może mu się dać więcej wyprowadzić z
równowagi.
Gdy
znaleźli się na dole, wąski korytarz zaprowadził ich pod czarne
wykonane z metalu drzwi, które o dziwo nie posiadały klamki.
Snape ponownie wyciągnął różdżkę i zaczął szeptać
nieznane jej inkantacje. Po chwili na drzwiach pojawiła się mała
kołatka w kształcie zwiniętego węża. Jakież to ślizgońskie
– pomyślała Hermiona.
Mężczyzna
jednym szarpnięciem otworzył drzwi, a Hermiona drugi raz w ciągu
kilku minut przeżyła szok. Pomieszczenie było urządzone na biało.
Białe było tu wszystko; podłoga, ściany, blaty, a w dodatku w
środku panował nienaturalny porządek. Kociołki, fiolki i miarki
stały na regale posegregowane rozmiarami. Na przeciwnej ścianie
znajdował się regał z książkami dotyczącymi eliksirów, na
środku pomieszczenia stał olbrzymi metalowy stół z czterema
palnikami, A na końcu obok białych drzwi znajdował się wykonany z
granitu zlew.
–
Napatrzyłaś się już Granger? – Mężczyzna
przyglądał się jej z kpiarsko podniesioną brwią. Nie dało się
nie zauważyć, że był bardzo dumny z tego miejsca.
–
Co mam robić, profesorze? – zapytała gotowa do
działania.
– Na
początek okiełznaj tę szopę. Nie chcemy przecież, żeby stała
ci się krzywda, prawda? – Ponownie uniósł brew w górę.
Hermiona
przez moment zastanawiała się, czy to była groźba, czy dobra
rada. Gdy związała włosy, przeniosła pytające spojrzenie na
profesora.
– Granger, czyżby mowę ci odjęło? Z tego co
pamiętam, a pamięć mam całkiem niezłą to
Pannie-Wiem-To-Wszystko-Lepiej, dziób nigdy się nie zamykał.
Czyżby dzięki Merlinowi spłynęło na mnie jakieś
błogosławieństwo?
Wiedziała,
że próbuje ją sprowokować, jednak postanowiła nie dać mu tej
satysfakcji.
–
Profesorze, co mam przygotować? Przepraszam, ale wydaje
mi się ,że nie mamy zbyt wiele czasu, a szczerze mówiąc wolałabym
to jak najszybciej skończyć.
–
Skończysz Granger, jak ci pozwolę. Z tego co mówił
dyrektor jasno to wynika. Weź się za eliksir wzmacniający i
przeciwbólowy, ja zrobię uzupełniający krew, uspakajający i
słodkiego snu. Tylko nie schrzań nic.
Odwrócił
się do niej plecami i zaczął przygotowywać sobie miejsce pracy.
Jednak nie dane mu było na długo się skupić, bo już po chwili
usłyszał głos, którego najbardziej na świecie słyszeć w tej
chwili nie chciał.
–
Profesorze, czy mógłby mi pan powiedzieć gdzie znajdę
ingrediencje?
Westchnął
mentalnie.
–
Za tymi białymi drzwiami jest magazynek. Nie zrób
bałaganu. – W odpowiedzi skinęła mu lekko głową i zabrali się
do pracy.
Po
mniej więcej dwóch godzinach, oboje mieli gotowe bazy pod eliksiry.
Severus zabezpieczył zaklęciem swoje kociołki, i udał się
sprawdzić pracę Hermiony. Zaciągając się oparami unoszącymi się
nad jej niedokończonym wywarem, musiał sam przed sobą przyznać,
że baza była wykonana perfekcyjnie, i tylko on sam mógłby to
zrobić lepiej.
–
Masz ochotę na herbatę Granger ?
–
Proszę? – Wszystkiego by się spodziewała, ale żeby
Mistrz Eliksirów, najbardziej impertynencki i denerwujący człowiek
jakiego miała nieszczęście poznać, i jakiego sam Merlin wie za
co, ktoś postawił jej na drodze, proponował jej herbatę ?
–
Granger, jest jedna rzecz której nienawidzę bardziej,
niż przemądrzałych, głośnych, wszystkowiedzących najlepiej
bachorów. Powtarzać się. Chcesz tej herbaty, czy nie?
–
Chętnie się napiję, profesorze. – W innej sytuacji
odpowiedziałaby na taką propozycję "z przyjemnością",
ale w tych okolicznościach nie potrafiło jej to przejść przez
gardło.
–
Mamy jakąś godzinę, nim bazy do eliksirów będą w
zupełności gotowe. Zabezpiecz swoje mikstury i wpleć w zaklęcie
alarm. Wiesz jak to zrobić
–
Tak, profesorze. – Wyciągnęła różdżkę i zaczęła
szeptać nad kociołkiem.
–
Idę na górę zrobić herbatę, a ty, jak skończysz
przyjdź do salonu. Pierwsze drzwi po prawej stronie jak wejdziesz na
górę. – Dodał w odpowiedzi na jej nieme pytanie. – Jak
będziesz wychodzić zabezpiecz drzwi. – Wyciągnął różdżkę i
machnął. Dwa kółka dźgnięcie i ósemka. – Zaklęcie brzmi
veniat qui a permiserit. Zaczekaj jeszcze moment. – Ponownie
machnął różdżką dodając na głos: Hermiona Granger. – Skoro
jakiś czas mamy razem pracować, musiałem panią dodać do systemu
zabezpieczeń w pracowni. Teraz, znając zaklęcie będzie mogła
pani swobodnie wchodzić i wychodzić, a ja nie będę musiał latać
za każdym razem, żeby to pani umożliwić. Proszę spróbować.
Zrobiła,
jak kazał i po kilku chwilach dało się słyszeć lekkie kliknięcie
zamykanych, a zaraz potem otwieranych drzwi.
–
Zabezpieczyłaś kociołki, Granger? – Hermiona
skinęła w potwierdzeniu.– W takim razie choć na górę.
Salon
był przestronny. Beżowe ściany przesłonięte były przez ogromne
czarne regały, piętrzące się po sam sufit, i uginające się pod
ciężarem ustawionych w równych rzędach ksiąg. Na lewo był
kominek, przy którym stały dwa obite czarną skórą fotele oraz
barek z alkoholami, po drugiej stronie pokoju stała sofa i pięknie
rzeźbiony drewniany stół. Podłoga była wyłożona puchatym
jasnobrązowym dywanem. Hermiona chodząc po nim miała wrażenie że
stąpa po samych chmurach. Nie mogła się powstrzymać, by nie
wyobrazić sobie siebie biegającej boso po tym puchu.
–
Siadaj, Granger. – Mistrz Eliksirów pojawił się za
jej plecami, lewitując przed sobą dwa kubki z parującą herbatą,
i wskazał fotel koło kominka.
Czarny
bez z aronią, moja ulubiona herbata. – Wymruczała, zaciągając
się przyjemnym zapachem.
Gdy
siedzieli już w fotelach na przeciw paleniska, Severus przywołał z
regału książkę, której ostatnio nie zdążył dokończyć i
zagłębił się w lekturze. Nie dane mu było jednak czytać w
spokoju, bo jak się domyślał jej spojrzenie wypalało właśnie
dziurę w jego książce.
Hermiona
nie mogła uwierzyć, że ten impertynencki, zagiździały nietoperz
z lochów, jak gdyby nigdy nic, wziął sobie książkę i czytał w
najlepsze, a ją zostawił. I co? Co ona ma robić? Patrzeć w
płomienie? Już ona mu pokaże... zdobędzie to czego chce, i to w
„białych rękawiczkach"
–
Czego chcesz, Granger? Bo ja chcę tylko w spokoju
poczytać. Czy to dużo?
–
Przecież ja się nie odzywałam, profesorze. –
Delikatny uśmiech wpełzł jej na twarz.
–
To co się gapisz jak sroka w kość? Na mój
księgozbiór nie masz co liczyć, to prywatna kolekcja. – Musiał
przyznać, że rozrywka w formie dręczenia Granger była dosyć
ciekawa. Wiedział, że dziewczyna z całych sił próbuje panować
nad sobą, ale był ciekaw gdzie jest jej granica wytrzymałości.
Zresztą ona mogła próbować się opanować, a on i tak na jej
twarzy widział wszystkie emocje.
–
Ja się wcale nie gapię, profesorze. Ja podziwiam.
–
A co niby tak podziwiasz, Granger? – Opuścił książkę
na kolana i spojrzał jej w oczy.
–
Pana, profesorze. Mówił ktoś panu kiedyś, że jest
pan całkiem przystojnym mężczyzną?
W
tym momencie zupełnie go zatkało, a blade policzki oblał delikatny
rumieniec. Skąd ta cholerna smarkula wiedziała, że jego największą
słabością jest komplementowanie jego osoby, i to bynajmniej nie
dlatego, że lubił, gdy ktoś to robił, ale dlatego, że miał, aż
nazbyt bolesną świadomość tego, jak wygląda. Usłyszał cichy,
tłumiony śmiech wydobywający się z ust jego uczennicy.
–
Granger, masz się natychmiast przestać ze mnie
nabijać. – Huknął pięścią w poręcz fotela. – Minus
dwadzieścia punktów od Gryffindoru. Idź już lepiej i weź jakąś
cholerną książkę, to może i ja w spokoju będę się mógł
zająć swoją – warknął, po czym obrażony wrócił do lektury.
Hermionie
nie trzeba było powtarzać dwa razy. Podeszła do regału i wyjęła
pierwsza pozycję, która przykuła jej uwagę - "Transmutacja
dziś, a jutro", a duchu powtarzała sobie triumfalne: Yes,
Yes, Yes... Wygrałam!
Dopiero co Cię dodałam do obserwowanych a tu trzeci rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzytam początek i myślę: uuuups, nie wiem kto jest bardziej poszkodowany przez sensacje żołądkowe, czytam dalej: "panna młoda..." hmm... że wychodzi za mąż? A! "PANNA TAK MŁODA" - minus 3.5 dioptrii się kłania. A na koniec wielki banan na twarzy: "jest pan całkiem przystojnym mężczyzną" - tak, tak! Chcę więcej :)
Co do stylu, ortografii, interpunkcji - czyta się przyjemnie, błędów nie widzę, do interpunkcji nie mam co się przyczepić. Uważam, że jest bardzo dobrze. Postacie też nie odbiegają od książkowego pierwowzoru - Snape wredny jak zwykle, Hermiona podniecająca się książkami - normalne :)
Z rozdziału na rozdział, coraz lepiej. Widzę, że się rozkręcasz :) Pomimo tego, że nadal uważam twoją Hermionę za ofiarę losu, to muszę przyznać, że potrafi też pokazać pazurki. Snape wpuścił ją do swojej jaskini i wcale się nie dziwię, że dziewczyna doznała szoku. Ach ten dywan... XD błehehehehe
OdpowiedzUsuńSnape lubiący komplementy, bo chce się dowartościować :) Kto uważa, że Sev nie jest przystojny - łapka w górę. Nie widzę.
Pozdrowionka i czekam na czwarty <3
Witaj, z tej strony administratorki Katalogu Granger.
OdpowiedzUsuńWraz z nadejściem wakacji, na naszym katalogu nadeszły porządki. Z racji tego, że na Twoim blogu nie pojawił się żaden post od ponad pół roku, został on przeniesiony do zawieszonych. Gdy powrócisz do publikowania, poinformuj nas o tym w zakładce ZMIANY, a Twój blog powróci do aktualnych opowiadań.
Pozdrawiamy,
Administratorki Katalogu Granger
-Halo halo HALO! Jest tu kto?!
OdpowiedzUsuń-Autorka nie napisała nic od prawie roku myślisz że ktoś tu jeszcze żyje? - odpowiedział mężczyzna
-TAK! Napewno pamięta o swoich czytelnikach.
-Przykro mi to stwierdzić, ale...
-NIE! Nie waż się tego mówić.
-... ale autorka zagineła w odmętach internetu porwana przez zdradzieckie prądy kotełów i innego rodzaju ufo.
Jeśli jednak udało Ci się uwolnić od kotełów i czytasz ten komentarz zostaw pod spodem wiadomość.
~Drużyna do Odnajdywania Zaginionych Autorek (w skrócie DOZA)
jestem i cztam jednak mam narazie zbyt malo czasu by cos napisac.... wybaczcie brak polskich znakow ale pisze z Holenderskiego komputera... ciesze sie ze mimo wszystko ktos tu jeszcze zajzal heheh ciekawe czy to przeczytasz moze wroce ale nie obiecuje...pozdrawiam i dziekuje
Usuń